W nocy wstawałem z łóżka by wyglądać przez okno na niebo w poszukiwaniu zorzy polarnej. Niestety przełom kwietnia i maja to niedobry okres dla "łowców zórz" (noce są krótkie i bardzo jasne).
Po śniadaniu ruszyliśmy do pierwszego punktu naszej wycieczki tj. Muzeum w Skogarr. Można tu obejrzeć torfowe domki z zewnątrz i wewnątrz, a także tradycyjne islandzkie narzędzia i wyroby. Domki są porośnięte trawą więc pięknie wpisują się w naturalny krajobraz.
Kilkaset metrów dalej znajduje się szeroki i wysoki wodospad Skógafoss. Filip podszedł nieco za blisko wodospadu i po chwili był cały mokry od drobinek wody unoszących się w powietrzu po zderzeniu ze skałami. Warto założyć pelerynę przeciwdeszczową ! Skógafoss podziwiamy z dołu i z góry - gdzie można wejść po około 500 schodach. Promienie słońca w połączeniu z drobinkami wody w powietrzu wywołują piękną tęczę.
Od wodospadu Skógafoss prowadzi krótka, ale malownicza ścieżka - Fimmvorduhals Trailhead, do szerokiego wodospadu Hestavaðsfoss, Zdecydowanie warto tędy się przespacerować.
Kolejny wodospad na naszej trasie - Seljalandsfoss, to absolutne "must see" Islandii, choć ze względu na tłumy turystów najlepiej oglądać go bardzo wcześnie rano. W ciągu dnia tabuny turystów i kolejka do wejścia za kaskadę wody utrudniają kontemplowanie piękna tego miejsca.
Za wodospad warto jednak przejść i zobaczyć go od drugiej strony. Tu też konieczne jest ubranie przeciwdeszczowe. Gdy już nacieszymy się widokiem Seljalandsfoss to kilka minut spacerem od niego znajduje się wodospad Gljufrabui - warto się do niego przejść.
Po podziwianiu wodospadów opuściliśmy asfalt wjeżdżając na drogę F249 gdzie konieczne jest auto o większym prześwicie i napędzie na 4 koła. Droga jest zamykana w okresie jesienno-zimowym, jest szutrowo - kamienista, ma przeprawy przez strumienie i płytkie rzeki. Uwaga: droga ta jest wyłączona z ochrony u większości islandzkich ubezpieczycieli więc poruszasz się nią na własną odpowiedzialność. Odległość 27-miu kilometrów, które dzieliły nas do Stakkholtsgjá Canyon przebyliśmy w godzinę, ale nie nudziło nam się - krajobrazy doliny Thorsmork (Þórsmörk) są niesamowite.
Stakkholtsgjá to potężny i cudny kanion - ma około dwa kilometry długości. Wejście na trasę flankują wysokie na ok. sto metrów skały. Dno kanionu jest skaliste (odradzam spacery w klapkach ;) a środkiem płynie strumyk.
To jeden z bardziej malowniczych szlaków turystycznych na Islandii i co istotne - przez utrudniony dostęp drogowy, jest tu cicho i pusto. Mieliśmy szczęście zwiedzać go zupełnie sami, dopiero gdy wracaliśmy minęliśmy inną grupkę turystów.
Tak nam się spodobała jazda po bocznych trasach, że znów zjechaliśmy z bezpiecznej "jedynki" - tym razem na drogę 264 i 268 (a następnie na 26). Tutaj jednak czekała nas niespodzianka: od pewnego miejsca droga była zasypana śniegiem ! Widać było, że ktoś jednak korzystał z drogi bo w śniegu widoczne były głębokie koleiny. Po krótkiej naradzie (bałem się, że utkniemy na tym pustkowiu i odnajdą za jakiś czas nasze szkielety), zdecydowaliśmy się podjąć ryzyko i jechać dalej miast wracać na główną drogę. Jechaliśmy powolutku szurając podwoziem po śniegu. Co jakiś czas zarzucało autem na śliskiej nawierzchni. Jednak ... ciągle brnęliśmy przed siebie. Po drodze nie spotkaliśmy żadnych innych "wariatów". W końcu zobaczyliśmy znak drogowy wskazujący skrzyżowanie i ta poprzeczna droga (nr 32) była już przejezdna. Odetchnęliśmy z ulgą.
Stąd mieliśmy już blisko do wodospadów Háifoss i Granni, ale dojazd do nich znów wymagał zjazdu z asfaltu i przejazdu po śniegu i kamieniach. Minęliśmy jedno auto które utknęło i było wyciągane przez dużą terenówkę. Nie zraziło nas to i brnęliśmy dalej. Było warto, gdy wreszcie dotarliśmy do celu, naszym oczom ukazało się wielkie rozcięcie islandzkiego płaskowyżu w którym szumiały ogromne, sąsiadujące ze sobą wodospady: Háifoss i Granni.
Háifoss, to trzeci co do wysokości wodospad Islandii (128 m.) i jeden z najładniejszych. Punkt widokowy leży nad urwiskiem, po drugiej stronie wodospadu. Stając na krawędzi niczym nie zabezpieczonej przepaści łatwo o zawrót głowy, dlatego z lękiem obserwowałem jak Filip próbuje znaleźć najlepsze miejsce do obserwacji nad otchłanią. Sąsiedni, nieco mniejszy wodospad (Granni) zasilany jest wodą z tego samego strumienia co Háifoss.
Po nasyceniu oczu widokami ruszyliśmy w dalszą trasę - zobaczyć Thjodveldisbaerinn (Þjóðveldisbærinn) czyli zrekonstruowane zabudowania wikingów żyjących kiedyś na Islandii. Miejsce to położone jest w dolinie Thjórsárdalur w pobliżu drogi nr 32. Odkryte tu ruiny odbudowano i dziś można na chwilę przenieść się tu w czasie wyobrażając sobie życie dawnych wikingów.
Ostatnim punktem programu był dziś wodospad Hjálparfoss. Nie jest on ogromny, ale ciekawy bo tworzą go dwie kaskady wpadające do jeziorka, z którego ujścia wody nie widać. Wodospad ten otaczają ciekawe skały powstałe z zastygłej lawy.
Na tym skończyliśmy program dnia drugiego (przejechaliśmy ponad 325 km.) i udaliśmy się do hotelu na odpoczynek.