Wylot do Warszawy mieliśmy w tym dniu około godziny 15 więc nie było dużo czasu. Ułożyliśmy sobie dość lekką, ponad 100-kilometrową trasę.
Wyjechaliśmy z Reykyaviku rano w kierunku południowym, malowniczą drogą nr 42. Zatrzymaliśmy się w kilku miejscach nad brzegiem pięknego jeziora Kleifarvatn urzeczeni krajobrazem. Był to pierwszy podczas naszego pobytu pochmurny dzień, co nadawało krajobrazowi melancholijnego nastroju. Śmieliśmy się z Filipem, że niebo płacze na nasz wyjazd.
Minęliśmy parujące gorące źródła w Seltún Geothermal Area
Nad kolejnym małym jeziorkiem - Gígvatnsvatn (green lake / Graenesvatn) poszwendaliśmy się po opuszczonej farmie.
Później zobaczyliśmy nieopodal drogi maleńki kościółek na wzgórzu (Krýsuvíkurkirkja) i nie mogliśmy się oprzeć, by go nie zwiedzić.
Kolejny punkt programu to były klify Krísuvíkurberg Cliffs. Trasa do nich nie jest łatwa, to kilka kilometrów nieutwardzonej drogi pełnej sporych i ostrych kamieni. Jechaliśmy z duszą na ramieniu, czy nie utkniemy tam z urwanym zawieszeniem lub przebitymi oponami a samolot do kraju odleci bez nas.
Dojechaliśmy do oceanu bezpiecznie i oczom naszym ukazały się ogromne skały, zasiedlone przez tysiące mew, których kwilenie mieszało się z szumem fal rozbijających się o brzeg.
Wiało i lekko kropił deszczyk więc po spacerku krawędzią przepaści wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy z powrotem. Po dotarciu na asfalt skręciliśmy na drogę 43 i dotarliśmy do Blue Lagoon. To licznie oblegane przez turystów baseny z gorącą wodą. Ogromny parking przed basenem pełen był samochodów a autobusy co chwilę podjeżdzały tu, wypuszczając kolejnych turystów. Nie wchodziliśmy na basen bo wolimy bardziej kameralne miejsca, ale obeszliśmy okolicę zachwycając się niezwykłym – białym kolorem wody w otaczających baseny zbiornikach.
To był ostatni już punkt naszego zwiedzania Islandii. Przez te kilka dni zobaczyliśmy mnóstwo ciekawych miejsc, ale to co nas urzekło to spokój tej wyspy, cisza, ogromne przestrzenie, kolory i niespotykane formy zbudowane przez naturę.
Wrócimy tu jeszcze kiedyś latem !